Annu-chan
Ryouhei's kitty <3
Dołączył: 30 Gru 2006
Posty: 1183
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Harajuku <3
|
Wysłany: Nie 15:48, 30 Gru 2007 Temat postu: FF o Ayabie O.o' |
|
|
A gdyby tak ich zobaczyć.. A gdyby tak zobaczyć ich na żywo..? Serce zabiło jej mocniej.
Zabaczyć jego gitarę, zobaczyć jego wlosy, oczy, ręce...
Na samą myśl o rękach Ryouhei'a oblała się rumieńcem. Miała wyjątkowo dziwną manię -
wszyscy chłopcy, którzy jej sie podobali, bez względu na wszystko dłonie musieli mieć delikatne
i bardziej dziewczęce, niż męskie.
A dziewczęca uroda tego chłopaka powalała ją za każdym razem.
Naprawdę zależało jej na tym, żeby zobaczyć go na żywo - ale rodzice każde pytanie dotyczące
koncertów odpowiadali "nie".
Nie rozumiała, dlaczego? No, dlaczego nie? Chwyciła się za głowę, potrząsając nią gniewnie.
Spojrzała niechętnie na pościelone łóżko - no tak, jutro do szkoły - westchnęła cicho, zgaszając światło i,
nadal w ubraniu, rozłożyła się na twardym łóżku.
Lubiła, jak łóżko było twarde.
Obudził ją budzik, próbujący zwrócić na siebie uwagę.
Przeklnęła pod nosem, przecierając oczy.
Po dwudziestu minutach była już gotowa do wyjścia do szkoły -
miała włosy związane w dwie kiteczki typu "loczki-spiralki" i krótko przyciętą, prostą grzywkę
opadającą na czoło. Kolor włosów był trudny do określenia, zniszczony farbowaniem - coś pomiędzy fioletowym,
bordowym, czarnym a brązowym. Do tego miała ubraną krótką, koronkową, czarną sukienę stylu erololi, a żeby nie
kusiła za bardzo, pod nią założyła przylegające do ciała spodnie.
Nie lubiła swoich nóg. Były grube, posiniaczone, pełne masochistycznych blizn. W ogóle nie sprawiały
takiego wrażenia, jakie powinny sprawiać dziewczęce nogi.
Nie lubiła też swojej twarzy, całej w nieznośnych, czerwonych pryszczach, które wyraźnie upodobały sobie
jej nos. Nie lubiła swoich paznokci, bo miały dziwaczny kształt, często się łamały, a naskórki bolały niemiłosiernie.
Nie lubiła też swoich oczu, bo kolor wydawał jej się mało oryginalny - zgniła zieleń, czasem przechodząca
w szary lub złoty z pewnością jej nie pasowała. Nie lubiła swoich włosów, chociaż odkąd porządnie zaczęła o nie
dbać, zaczęły być nawet wporządku.
Nie lubiła swojego tyłka, bo kość ogonowa bolała ją od siedzenia. Nie lubiła swojego brzucha,
bo był z pewnością za duży, niż chciała - choć inne dziewczyny mówiły, że jest "spoko".
Ogółem ideałem to ona nie była.
Lubiła za to swój wzrok, kiedy patrzyła na innych z wyższością.
Lubiła swoje usta, bo były pełne i kuszące (chociaż niedawno je sobie poparzyła, a krwistoczerwona kropa
na środku ust nie była seksownym widokiem). I lubiła w sobie chyba tylko tyle.
Tak naprawdę, to kochała w sobie jedną, jedyną rzecz - kochała swoja miłość do j-rocka.
Muzyka dawała jej siłę.
Stanęła przed szkołą, przyglądając się jej i przekrzywiając głowę w komiczny sposób.
-BU!- Nagle coś rzuciło jej się na plecy, niemal ja przewracając.
-Nami-chan! Chcesz mnie zabić? - westchnęła, odciągając od siebie dziewczynę.
Nami-chan była dziewczyną pełną energii. Włosy miała rozpuszczone - w końcu miała się czym chwalić,
bo były miękkie, delikatne i w kolorze jasnego blondu. Była ubrana co prawda w skromny T-shirt z
wielkim napisem "I'm not alone" i zwykłe, dopasowane do jej nienagannej figury jeansy - jednak wyglądała
wyjątkowo wyzywająco i seksownie. Główna bohaterka jednak dobrze wiedziała, że nawet taki ideał jak Namida Tenshi
nie lubi w sobie paru rzeczy, których inni nie zauważają - na przykład, swojego wzrostu.
Była wysoka. Jak dla niej - za wysoka. Dziewczyna nigdy nie wnikała, dlaczego więc Nami nosi buty na
wysokim koturnie?
-Nie, Nanao-chaaan! - tu Nami wyjęła jakieś papierki z kieszeni - Mam dwa bilety na koncert Ayabie... -
Przerwał jej pisk, coś w stylu "KYAAAAAAAAAA!!".
-Naprawdę? Naprawdę Nami-chan ma bilet dla Nanao? NAPRAWDĘ?! *-* - i juz nawet nie myslała o rodzicach.
Wiedziała, że jeśli jej nie puszczą to ucieknie...
Wiatr bawił się jej loczkami. Cisza, która panowała w mieszkaniu Nanao została przerwana
wtargnięciem jej do domu.
"-MAMO! MAMOOO!!!!
Kobieta wstała z fotela, odrywając wzrok od telewizora.
-Tak?
-Bo widzisz... - Nao zarumieniła się delikatnie, czując przyjemne dreszcze na myśl o Ryouhei'u.
-DOSTAŁAMBILETNAKONCERTAYABiE! - wykrzyknęła, ledwo mieszcząc wszystkie słowa w kilkosekundowej wypowiedzi.
-Dostałaś? - matka spojrzała na nią podejrzliwie.
Nanao kiwnęła głową, oddychając szybko.
-Skoro tak. Jedź sobie, bylebyśmy nie musieli za to płacić! "
-I tak skończyła się nasza rozmowa! - gadała radośnie Nao do telefonowej słuchawki,
odsłaniając żądek trochę żółtawych już, ale równych zębów.
- No! Szczęściara ze mnie, że mam taką przyjaciółkę jak ty, Nami-chan!
- Jakim autobusem dojedziemy? - Nanao, ubrana w gothic lolitkową sukienkę w kolorze czarnym, z wpiętym we włosy
ciemnym, sztucznym kwiatkiem i w swojej loczkowej fryzurze skakała z nogi na nogę, nie mogąc ustać z podniecenia.
- K powinnien tam dojeżdżać... - uśmiechnęła się Namida, w duchu śmiejąc się z podekscytowania przyjaciółki.
Tym razem i Nami była wystrojona, zdobyła się nawet na odważniejszy makijaż. Jasnoróżowa, zwiewna sukienka
powiewała na wietrze, odsłaniając zgrabne nogi w czarnych butach na koturnie. Blond włosom dodała czarne i
różowe pasemka, zostawiając rozpuszczone, jednak ozdabiając je delikatnie koronkową, jasnoróżową opaską.
Oczy zaznaczyła kolorem czarnym, wytuszowała mocno rzęsy. Usta wysmarowała jakimś różowawym świństwem, które
błyszczało, przyciągając wzrok ludzi do jej ust.
Makijaż Naomi był delikatny w kolorze czarnym, dziewczyna raczej skupiła się na ustach, wybierając dla niech
bordowy kolor, który maskował oparzeie.
Zaraz zobaczy swoje marzenie. Marzenie, gdześ na scenie, grające na gitarze. Może nawet da jej autograf,
może spojrzy na jej ohydną i szpetną twarz? Może nawet się uśmiechnie?
Dziewczyna westchnęła głęboko, przeciskając się przez tłum za przepraszającą wszystkich Namidą.
Namidę za to straszliwie bawiło podejście Nanao do tego wszystkiego - a najbardziej to, że Nao za
"marzenie" wybrała sobie gitarzystę, który nie dość, że wyglądał jak dziewczyna, to jeszcze miał dziewczęcy,
słodki, niemalże truskawkowy uśmiech. Chociaż, jeśli to było "marzenie" Nanao, to raczej powinien być waniliowy.
Wkońcu stanęły gdzieś, całkiem niedaleko sceny.
-Jeśli nie widzisz, to powiedź, ja ci opiszę co się dzieje...- zachichotała wrednie Namida, mrugając do Nao,
czerwonej z podniecenia. Nagle ucichł nawet najmniejszy szmer, by, gdy na scenę wyszli muzycy, całe stado
fanek zaczęło piszczeć, wrzeszczeć i rzucać się na scenę z podwojoną siłą. Nanao za to, zamiast pchać się do przodu, patrzyła
jak urzeczona na ledwo widoczną postać gitarzysty i lidera w jednym, z szeroko otwartą gębą. Namida zachichotała,
ale gdy rozbrzmiały pierwsze słowa mówione do mikrofonu, pociągnęła dziewczynę za rękę, prowadząc ją bliżej, jeszcze bliżej sceny.
Koncert był wspaniały. Nanao ciągle stała, co prawda, jak kołek, próbując się nie slinić i nie zmieniać koloru twarzy co kilka minut czy
sekund. Namida jakby zupełnie o niej zapominając rozmawiała z jakąś dziewczyną obok, śmiejąc się głośno, tańcząc, uśmiechając do wszystkich i
ogólnie sprawiając takie.. Nami-chanowate wrażenie.
-Ejj... Nao-chan, cholera jasna! Idziemy po ten autograf czy nie?!
-C..co? - Namida westchnęła głęboko. Od pieciu minut próbowała obudzić swoją towarzyszkę z jakiegoś transu.
-autografy. - wskazała podbródkiem w stronę podpisujących się Ayabie.
-A..A, tak! - Nanao rozpromieniła się, rumieniąc się delikatnie przez swoją głupotę. Szybkim, radosnym krokiem,
troche chwiejnym, dołączyły do kolejek. Nanao oczywiście po autograf swojego "marzenia" , a Namida, uśmiechając się pod nosem,
stanęła na końcu kolejki po podpis Aoi'a.
Juz za chwileczkę stanie przed obliczem samego Ryouhei'a. Juz za chwileczkę, jeszcze tylko te dwie dziewczyny, tak samo szczęśliwe jak ona,
dostaną to, co chcą, a potem to na niej skupi się wzrok gitarzysty.
Nie minęła minuta a Nanao cała czerwona, jak burak, podsunęła pod jego nos notes i coś, co wyglądało na bluzkę. Koronkową, ale, tak dla odmiany,
białą. Spuściła wzrok wbijając go w swoje, a właściwie jego, stopy.
Czas zatrzymał się dla niej. Szybko wyciągnęła małą karteczkę z torebki i zapisała na niej coś krzywym pismem, drżącą ręką.
Zniecierpliwiony lider Ayabie podał jej podpisany notes i bluzkę. Dziewczyna jednak patrzyła na niego jeszcze przez chwilkę. Usmiechnęła
się delikatnie.
-Dziękuję!- powiedziała w końcu, na siłę uściskując jego rękę i wpychając do niej karteczkę, którą zapisała.
Mężczyzna postanowił przeczytać ją później, powracając do rozdawania autografów.
Aoi podpisywał się właśnie na drobnej karteczce podanej mu przez Namidę. Spojrzał na nią kontem oka.
Usta wyglądały korzystnie. Figura, niczego sobie. Uśmiech. Wydawało mu się przez chwilkę, że spotkał ideał.
Uśmiechnął się do niej, mrugnął. Oddał jej karteczkę, a jego ideał, jak się pojawił, tak zniknął w tłumie.
Namida, odnajdując Nanao gdzies niedaleko, siedzącą na murku czy czyms podobnym, chowającą zarumienioną twarz w dłoniach i chichotającą cicho.
-Nao? - Nami szturchnęła ją w bok, przysiadając się.
-Nami-chan! Zrobiłam to! - powiedziała dziewczyna radośnie, choć z nutką strachu w glosie.
-Nie gadaj! - Oczy Namidy rozszerzyły się. - Tak przy wszystkich?!
-No...tak...czemu nie? - wyszeptała Nanao ze strachem.
-No wiesz..ja tam bym chciała, przy winie, świecach i wogóle... bez widowni. - mruknęła rozmarzonym tonem Nami.
Nao zmarszczyła brwi.
-Ejjj! Ty chyba nie myslisz, że ja... - tu Nanao wybuchnęła śmiechem - Ty perversie! - klepnęła przyjaciółkę w plecy.
-Ee? Myslałam, że wy cos teges... - westchnęła rozczarowana.
-Co ty! Dalam mu karteczkę.
-Z czym? Wyznaniem miłosnym? - zasmiała się cicho Namida.
-Nie, nie! Napisałam...
- "Jestes najlepszy. Usmiechaj się do mnie!" - przeczytał Ryouhei, zmywając jednocześnie makijaż. Pod spodem był jeszcze jakiś numer,
prawdopodobnie komórkowy.
"Ehh te fanki" potrząsnął zrezygnowanie głową, chowając karteczkę do kieszeni, twierdząc, że może mu się przydać.
Intetsu spojrzał na niego dziwnie.
- Co tam mruczysz pod nosem? - zainteresował się wyżej wymieniony.
- E? Nic, nic.
Nanao siedziała już w swoim niezwykle ponurym i ciemnym pokoju, wpatrując się tęsknie w telefon. Ze ścian patrzyli na nią papierowi
j-rockowcy, tworząc jakby armię. Dopuszczając do siebie, co prawda niechętnie, myśl, że ten może nigdy nie zadzwonić,
Podeszła do komputera i włączyła muzykę. Pierwsze dźwięki jakiejś uspakajającej ballady rozbrzmiały w pokoju.
Rzuciła się na łóżko, wtulając się w poduszkę. Nigdy go nie ścieliła - była zbyt leniwa. Właściwie,
nie lubiła robić wielu rzeczy właśnie przez swoje lenistwo. Dziewczyna przymknęła oczy, kiedy jej kotka,
Roksana, położyła się na wolnym skrawku kołdry i zaczęła ocierać łebkiem o jej rękę.
Następnego dnia Namidę obudził, jak zwykle, budzik. Z glośnym chrapnięciem () dziewczyna wstała, przeciągnęła się i
ubrała.
*******
dokończe jak mnie cos zmobilizuje XDXDXDXD
durne. wiem XDDDDDDDD
Post został pochwalony 0 razy
|
|